Forum Forum LZK Strona Główna Forum LZK
Poznajmy się
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Najważniejszy problem

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum LZK Strona Główna -> O Was
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
K.Ł.
Gość






PostWysłany: Nie 18:00, 15 Paź 2006    Temat postu: Najważniejszy problem

Spójrzmy prawdzie w oczy to najważniejszy problem społeczeństwa, oto intrygujący artukułWink
Dzieci E66
Otyłość dzieci.
Zabiegani, zarobieni, zagubieni dorośli przekarmiają swoje dzieci z miłości.
Ty gruba dupo, baleronie, repeto. Ty parówo, trollu, obleśna świnio - dzieciaki siedzą na krzesłach ustawionych w półokrąg wzdłuż świetlicowej sali i przekrzykują się, wymieniając epitety, które każde z nich słyszało chyba po miliony razy. Pulchne, bardzo pulchne, zbyt duże, otyłe. Delikatne, dziecięce rysy twarzy rozmazują się na nalanych twarzach. E66 - taki symbol ma otyłość na międzynarodowej liście chorób.
W ich krzyku słychać agresję, jakby chciały wywrzeszczeć lata upokorzeń - niewybierania do klasowej drużyny, kiedy na lekcji wf. gra się w siatkówkę, nieproszenia do tańca na imprezie, jeśli już udało się tam cudem znaleźć. Tych wszystkich uśmieszków lub jawnych rechotów kolegów.
Tutaj, na odchudzającym turnusie w NZOZ Uzdrowiskowym Szpitalu Klinicznym w Ciechocinku, niektóre po raz pierwszy w życiu mogą szczerze porozmawiać, poczuć się sobą. Zuzią, która chce ratować dzikie koty. Anią, która pięknie gra na gitarze i śpiewa. Michałem, specem od komputerów...
--------------------------------------------------------------------------------


--------------------------------------------------------------------------------
Jest ich coraz więcej - dzieciaków, których masa ciała odbiega od wszelkich - medycznych, estetycznych i zdroworozsądkowych - norm. - Nadwaga i otyłość wśród dzieci to plaga dzisiejszych czasów - mówi, machając ze zrezygnowaniem ręką, profesor Irena Ponikowska, kierownik Katedry i Kliniki Balneologii i Chorób Przemiany Materii Akademii Medycznej w Bydgoszczy z oddziałem w Ciechocinku.
Trudno bowiem, określając to zjawisko, nie popaść w banał. Jeśli dziesięć lat temu kłopoty z tuszą - zbiorczo traktując nadwagę i otyłość - miało blisko 8 proc. dzieci i młodzieży - to dziś prawie dwa razy tyle. W statystykach zbliżamy się do rekordzisty, Stanów Zjednoczonych, gdzie ponad 17 procent najmłodszej populacji waży za dużo. Z tą różnicą, że jeśli Amerykanie i starzy członkowie UE już dawno zdali sobie sprawę z ceny, jaką trzeba zapłacić za przekarmione dzieciaki, które w dorosłym życiu zapełnią poczekalnie gabinetów lekarskich i szpitalne oddziały, to w Polsce wciąż mówi się o tym problemie niewiele.
W ostatnich dniach na kilka wzmianek w mediach zasłużyły ustalenia naukowców z Łodzi, którzy - przebadawszy ponad 27-tysięczną grupę dzieciaków ze swojego regionu - doszli nie tyko do tego, że są one tęgie, ale też - że są chore. Nadciśnienie tętnicze, cukrzyca, kłopoty z sercem, kośćmi i stawami - listę dziecięcych dolegliwości powodowanych wagą powyżej normy można by ciągnąć długo. I równie długo można by wymieniać powody, dla których nasze dzieci są coraz grubsze. Ale na cokolwiek by wskazać - na "takie czasy", producentów żywności, na reklamy - one mają tylko nas, dorosłych. I tylko my możemy im pomóc.
- To jak na ciebie mówili? Kruszyno?
- Jakie śliczne, duże dziecko - cmokali dorośli nad kołyską Ani - dziś 14-letniej dziewczyny (176 cm wzrostu i ok. 120 kg wagi) . Mama Ani, wówczas 24-letnia szczupła kobieta, była dumna z dużej córki. Inne noworodki były małe, pomarszczone, a jej dziecko wyglądało na kilkumiesięczne - pulchne, różowe. Dziś mówi, że nie pamięta, jak się odżywiała w czasie ciąży, nie przypomina sobie, aby bardzo utyła. Ale Ania, kiedy już była na świecie, ciągle płakała, więc ją karmiła, bo myślała, że głodna.
- To pierwszy krytyczny moment w życiu człowieka, który może zadecydować o przyszłej nadwadze - mówi prof. Ponikowska. Dziś już wiadomo, że mama jedząca w ciąży za dwoje unieszczęśliwia nie tylko siebie. Dziecko w jej łonie też je ponad miarę, mnożą się komórki tłuszczowe, rosną kości i uczucie łaknienia.
Według prof. Ponikowskiej noworodki, które mają wagę urodzeniową powyżej 4 kilogramów, są już na starcie naznaczone skłonnością do tycia.
Była jak klocek. Zbita w sobie. Pasztecik. - Co miesiąc przybierała kilogram - Agnieszka z Pabianic, księgowa, mama 8,5-letniej Kingi (137 cm, 56 kg), patrzy mi w oczy trochę bezradnie, trochę z wyzwaniem: "No, co byś zrobiła na moim miejscu?". Mała miała dwa lata, kiedy zaniepokojona Agnieszka - bo dziecko puchło w oczach - pognała z nią do lekarza. "Wyrośnie" - te słowa ją uspokoiły.
Lekarze pierwszego kontaktu bagatelizują problem tuszy u małych dzieci. Jeśli nie tyje z powodu choroby (u 10 procent nadwaga jest jej skutkiem), to czym się martwić - mówią. I mamy karmią ze spokojnym sumieniem. Banany, jogurty z dodatkiem musli, batoniki oszukujące głód, serki nasycone wapniem... Tak miłość matki wyraża się w karmieniu: wszystko co najlepsze damy naszym dzieciom...
I tak tęgi maluch wkracza w drugi rok życia. To kolejny punkt krytyczny - zmienia dietę z niemowlęcej na dorosłą, chce biegać, zdobywać świat, rośnie i smukleje.
Dziecko, mówi prof. Ponikowska, jest jak mały zwierzak: czuje, co powinno jeść i ile. Ale kochający dorośli wiedzą lepiej. "Nie biegaj, bo upadniesz" - siłą sadzają dziecko z przejadakiem w garści przed bezpiecznym telewizorem. Maluch protestuje, wreszcie ulega. Potem będzie już tak całe życie siedział, oglądał seriale, grał na komputerze.
--------------------------------------------------------------------------------


--------------------------------------------------------------------------------
Dr Halina Weker z Instytutu Matki i Dziecka, badając otyłe dzieci i sposób ich żywienia, pamięta chłopczyka - 5 lat, gabaryty sumoki - który dziennie przyswajał dawkę paliwa godną górnika. 4,5 tysiąca kalorii - mięcho, kiełbasy, ziemniaki z sosem. I sok, bo zdrowo. Taki z kartonu, dwa litry na dzień, co kalorycznie stanowi równowartość 10 deko cukru. Nie ma prawa nakazującego umieszczania na opakowaniach słodyczy, soków, deserów i przeróżnych zapychaczy napisów ostrzegających: "Spożywanie grozi tuszą, niewydolnością organizmu i osamotnieniem".
Dokuczają szczególnie chłopcy. Ale dziewczyny też potrafią być podłe. Prześladowana przez koleżanki 11-letnia wówczas Angelika wpadła w regularną depresję - potrzebowała pomocy psychiatry i psychologa. Zażywała antydepresanty, a te jeszcze wzmagają apetyt i tycie. Błędne koło.
Joasia z Warszawy - 14 lat, 165 cm wzrostu, 90 kilo wagi, którą gubi w Szpitalu Uzdrowiskowym dla Dzieci w Kudowie, opowiada, że kiedyś na kolonii dzieci tak jej dokuczały, że do końca życia postanowiła nic nie jeść. Po trzech dniach głodówki zemdlała - karetka, szpital, 13 godzin pod kroplówką. - Mama pysznie gotuje - opowiada dziewczynka o swojej rodzinie. Wszyscy w niej są raczej tędzy, kochają jedzenie.
Na tę naszą tradycyjną megakaloryczną kuchnię nakładają się kiepskie geny. Jak się szacuje, ponoszą one 70-80 procent winy za przyszłe zapasy człowieka z wagą. Dochodzą do tego tzw. wpływy środowiskowe. To jest jak piętno w rodowodzie - gdy jeden rodzic jest otyły, prawdopodobieństwo otyłości u dziecka wynosi 40-60 procent. Oboje - ryzyko wzrasta do 80 proc. Co czwarta Polka walczy z nadwagą, za tęgi jest co trzeci Polak. Tłuszcz przechodzi z pokolenia na pokolenie.
Grubych też kochają - powtarza Angelice jej korpulentna mama, gospodyni domowa. Tata, kierowca, też jest potężny. Ona, 14-latka o rubensowskich kształtach, nosi jego podkoszulki w rozmiarze XXL. Dla otyłych dzieciaków nie ma fajnych ciuchów. Kolejny kamyk do ogródka upokorzenia.
W krajach dobrobytu nadwaga przybiera dziś wyraźnie klasowe oblicze. Dietetyczne sałatki, niskokaloryczne sushi, jogurty zero procent jedzą lepiej wykształceni, zamożniejsi i młodzi. Biedniejsze dziecko jest grubsze, tak jak jego otyli rodzice, odżywiający się kiepskim jedzeniem.
Ale nie o prosty czynnik ekonomiczny tu chodzi. W Polsce niemal po równo tyją dzieci z biedniejszych i zamożnych rodzin. Z pierwszych - bo tania kiełbasa to tłusta kiełbasa. Z drugich - bo kieszonkowe przeliczają na batony, pizze, hamburgery, cole i zozole.
Dr Halina Weker zauważyła jeszcze dwie prawidłowości: im gorzej wykształcona matka, tym dziecko bardziej otyłe. Trzeba wiedzy, nie tylko serca, by uniknąć pułapek tkwiących w jedzeniu. Im grubszy ojciec, tym większa waga młodszego pokolenia. W wielu domach gotuje się "pod chłopa".
Ale na turnusy odchudzające, do gabinetów endokrynologów i dietetyków częściej trafiają przekarmione dzieciaki lekarzy, menedżerów, artystów, profesorów... Inteligentnych, świadomych, jak ważna dla zdrowia jest szczupła sylwetka. Wymagających wiele od dzieci i od siebie. Ich latorośle często zajadają stres i poczucie zagubienia.

Kasia (jej mama jest technologiem żywienia) ma 15 lat, 15 kg nadwagi i dwie szkoły dziennie do obskoczenia. Najpierw gimnazjum, potem muzyczna. - Na śniadanie drożdżówka, cola, potem baton, w przerwie pizza lub kurczak z frytkami - wylicza jadłospis zalatanego nastolatka. Na świecie ze szkół znika - przepędzana ustawami - niezdrowa żywność, słodzone napoje. Myśmy do tego w Polsce jeszcze nie dojrzeli, ministerialne głowy zajmuje zamiana Gombrowicza na Sienkiewicza.
- Wracam do domu ok. godz. 21 i na kolację jem obiad, który ugotowała mama - Kasia chichocze. W weekendy Kasia ma koncerty albo leży i czyta zaległe lektury. Mama czasem pokrzyczy, że powinna się ruszać. Kasia potakuje. I prosi, aby załatwić jej zwolnienie z wf. Wstydzi się. Nie będzie chodziła z chudymi na basen. I co ma zrobić matka, kiedy wie, że dziecko cierpi, że się z niego śmieją?
- Czy pani myśli, że ja przeskoczę przez skrzynię? - Angelika wybucha chrapliwym śmiechem. Albo inny koszmar: bieg na 100 metrów, wszyscy już na mecie, a ona daleko, zasapana. Dzieci duszą się od śmiechu. Jak jeszcze na nią mówią? Kaszalot.
--------------------------------------------------------------------------------


--------------------------------------------------------------------------------
Co im zostaje? Samotne siedzenie w ławce, stres i coś dobrego na pocieszenie.
- Przed klasówką, po docinkach w szkole, kiedy rodzice się pokłócą, gdy nuda - wyliczają. Każde ma w pamięci swoje wielkie żarcia - trzy hamburgery naraz zagryzione kilogramem żółtego sera, pizzę na sześć osób pożartą w samotności. Zajada się smutek, że się jest takim innym-byle-jakim-małoatrakcyjnym-na-którego-nigdy-nie-spojrzy-żaden-chłopak-ani-dziewczyna.
To jest ten wiek - przed okresem dojrzewania - ciało gromadzi dodatkowy tłuszczyk na skok w dorosłość. To trzeci, krytyczny moment. Jeśli nie teraz, to już raczej nigdy. Na 10 dzieci z nadwagą aż u czworga kuracje lecznicze kończą się sukcesem. Na 100 dorosłych - u pięciu.
Dr Grażyna Kalamus, pediatra i specjalista dietetyk z Ciechocinka, wie, że nastolatki najboleśniej przeżywają swoją ciężką inność. Ale też są najbardziej zmotywowane. Często myśli o pewnym chłopcu - przetłuszczone włosy, trądzik, bryle. Prawdziwa klucha. Worek kompleksów i obaw. - Jak on strasznie chciał. Dzieciaki dawno spały, a on na rowerku godzinami pedałował.
Pod koniec turnusu schudł 18 kilo, dwa razy więcej niż średnia, która wynosi
8-10 procent tzw. wejściowej wagi. Bał się wrócić do domu - do schabowych, skwarek, pierogów. Ale miał mądrych rodziców. Nawet ojciec udawał, że smakuje mu gotowana ryba. Waga poleciała w dół o kolejne 14 kilogramów. - Ja go nie poznałam - dr Kalamus uśmiechają się oczy. - Piękny, opalony, wysportowany młody mężczyzna.
Bez rodziców żadne dziecko nie da rady schudnąć. Młodsze trzeba odchudzić, choćby siłą, starszemu potrzebne jest wsparcie, które musi dać rodzina. Dorośli powinni być także gotowi na zmianę swoich przyzwyczajeń - diety, sposobu spędzania wolnego czasu. I muszą lepiej rozumieć dzieciaki, które niczym więźniowie żyją w swoich wielkich ciałach.

Mira Suchodolska , Iza Michalewicz

Tekst główny artykułu z wydania 40/06 ze strony 76, Newsweek!!

Polecam!! ;D ;D
Powrót do góry
Astaroth
Szefunio
Szefunio



Dołączył: 10 Wrz 2006
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: zza szyby ;]

PostWysłany: Nie 19:14, 15 Paź 2006    Temat postu:

heh ja radzę spojrzeć na problem 40 paru godzin w 3 maturalnych podczas gdy koledzy z innych szkółek mają ich po 20 do 24 ;p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LANCER
pan(i) fizyk
pan(i) fizyk



Dołączył: 14 Wrz 2006
Posty: 501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z nienacka

PostWysłany: Nie 20:56, 15 Paź 2006    Temat postu:

Hehe dobre Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kidman1
Gość






PostWysłany: Nie 22:19, 15 Paź 2006    Temat postu:

lancer, zmniejsz tego avatara!!!
Powrót do góry
LANCER
pan(i) fizyk
pan(i) fizyk



Dołączył: 14 Wrz 2006
Posty: 501
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z nienacka

PostWysłany: Pon 16:47, 16 Paź 2006    Temat postu:

Kidman to ty - co hasłą zapomniałeś do konta ?? Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fari
Rozmowny
Rozmowny



Dołączył: 09 Lis 2007
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Archipelag Galapagos

PostWysłany: Pią 0:50, 09 Lis 2007    Temat postu:

Jakie 40 godzin, ja mam tylko 36 ;]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
celuloza.prv.pl
Stały bywalec
Stały bywalec



Dołączył: 12 Lis 2007
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 0:56, 13 Lis 2007    Temat postu:

Taaaaaak, intrygujący artykuł.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum LZK Strona Główna -> O Was Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin